Bośnia i sąsiadujące z nią kraje przez wieki były miejscem burzliwego ścierania się dwóch kultur (lub jak mówią niektórzy za Samuelem Huntingtonem - cywilizacji): chrześcijaństwa i islamu. Systematyczny napór Osmanów wpierw na Cesarstwo Bizantyjskie, a następnie po jego upadku na kraje Półwyspu Bałkańskiego, spowodował, że region będący kolebką kultury europejskiej (Grecja) i ważnym miejscem rodzenia się europejskiego Christianitas, stał się na wieki jednym z najbardziej burzliwych kulturowych tygli w Europie.
Siła potęgi Osmanów pozwoliła politycznie zdominować ten rejon na wiele stuleci, ale w wymiarze społecznym każda z kultur budowała obok siebie swój własny świat, tworząc w ostateczności swoistą Wieżę Babel. Tym bardziej, że w samym chrześcijaństwie od czasów rozłamu z 1054 r. (schizma wschodnia) bardzo mocno funkcjonowały na Bałkanach dwa jego odłamy: wschodni (prawosławie) i zachodni (katolicyzm). Podziały jakie panowały w ramach religii wywarły najsilniejszy wpływ na ukształtowanie się tożsamości poszczególnych nacji i dziś to właśnie ten podział jest najbardziej widoczną cechą mieszkających na terenie Bośni Bośniaków (islam), Serbów (prawosławie) i Chorwatów (katolicyzm).
Bośnia zatem to przede wszystkim podróż przez kulturę. Przez przestrzeń, w której współistnieją ze sobą trzy narodowości, posiadające bardzo silne poczucie odrębności. Narodów bardzo dumnych i niezwykle barwnych. Wciąż pielęgnujących swój specyficzny sposób bycia w stopniu niemal nie spotykanym w innych rejonach Europy.
Z Kusturicą i Bregoviciem pod rękę
Jadąc przez Bośnię zanurzamy się zatem w podróż, w której podglądamy ów inny świat. Świat znany z filmów Kusturicy i muzyki Gorana Bregovicia – dwóch Serbów urodzonych w Sarajewie i próbujących ilustrować ten kulturowy fenomen jaki żyje w Serbach, Bośniakach i Chorwatach. Mijamy miasta i miasteczka oraz patrzymy na wsie gdzie życie toczy się w tempie wyznaczanym przez niespieszność i kult wspólnotowości. Na Bałkanach (tak jak w całym basenie Morza Śródziemnego) kuszeni słońcem długo trwającego lata ludzie praktykują niekończące się świętowanie. Siedzą w dużych grupach na przydomowych podwórkach, rozmawiają i budują coś, o czym zachodni Europejczyk powoli już zapomina: że sens ludzkiego życia składa się z małych okruchów codziennego praktykowania przyjaźni. W Bośni docierając do wielu miejsc będziemy z pewnością zauroczeni jej społecznym klimatem i spojrzeniami nieustannie śmiejących się ludzi. Tym niekończącym się festiwalem spontaniczności odbywającym się codziennie na placach małych miasteczek, w parkach, na placach zabaw i w kawiarniach. Mali i duzi, młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni. Wszyscy w jakiś sposób opanowani są przez tajemniczy pierwiastek życia, który w tych kolorach odnaleźć można tylko na Bałkanach. A w Bośni w szczególności.
Podróż przez monumentalne polja
Polja to wizytówka Bośni. Szczególny typ kotliny, który w tej formie, z jaką zetkniemy się podczas naszej podróży, można spotkać tylko tu – na Bałkanach. Ogromne płaskie obszary zamknięte pomiędzy stromo wypiętrzającymi się zboczami, kreują coś nierzeczywistego. I choć kotlina rozumiana jako duży i stosunkowo płaski teren otoczony górami to zjawisko dość powszechne, to forma, z jaką mamy do czynienia w Bośni, jest fenomenem innym niż wszystko. Dno polja wydaje się bowiem tak płaskie, jak stół. Rozlewa się czasami na dystansie dziesiątek kilometrów (jak choćby Popowo Polje długie na ponad 60) i kontrastuje z silnie wypiętrzonymi ścianami, wzbijającymi się ponad jego dno nawet o 800 m (odwiedzane przez nas Dugo Polje w Parku Narodowym Blidinje). Przez fakt, iż polja w Bośni występują często (niemal za każdym kolejnym załomem górskim można się spodziewać jakiejś jego formy) krajobraz Bośni ma niepowtarzany charakter. Monumentalny i melancholijny zarazem. Pozwalający sięgać wzrokiem daleko hen, a zarazem zamykający pomiędzy skalnymi ścianami jakiś rodzaj ludzkiego zagubienia w świecie, który bierze się z obcowania z czymś potężnym. Bośniackie polja są niezwykle różnorodne. Nawet sąsiadując ze sobą potrafią być tak odmienne, jak przysłowiowe dzień i noc, lato i zima – co wynika po prostu z niesamowitej odmienności tworzących je pasm. I każde z nich ma jakąś swoją wizytówkę. Popowo Polje ma swoją Trebišnjicę – jedną z najdłuższych na świecie „tonących” rzek, która znika w krasowych ponorach polja, aby wypłynąć kilkadziesiąt kilometrów obok Dubrownika. Dlugo Polje ma swój księżycowy krajobraz, w którym surowość otoczenia rodzi poczucie nierzeczywistości i jakiś dziwny metafizyczny niepokój. Glamočko Polje ma prowadzący do jego wnętrza niezwykle wąski śródgórski korytarz i przestrzeń kojarzącą się z filmami fantasy. Livanjsko Polje ma Buško Jezero – ogromny wodny areał, nad którym wypiętrzają się na ponad kilometr potężny masyw Kamešnicy. I wreszcie Nevesinjsko Polje ma swoją rzekę Zalomkę, która w okresie wiosny wypełnia jego otwarte przestrzenie niczym jezioro, aby latem zupełnie zaniknąć. Wszystkie one, choć należą do tego samego gatunku, mają swój wyjątkowy „styl” którego nie da się z niczym pomylić.
Górskie Eldorado, Bogomiłowie oraz Naretwa i Mostar
Warto odwiedzać Bośnię z jej wyjątkowym krajobrazem, ponieważ wiele jej dziewiczych miejsc może wkrótce utracić swój charakter. Słabość gospodarcza Bośni z pewnością konserwuje pewien stan rzeczy, ale nawet w takich krajach życie nie stoi w miejscu. W wiele dolin wkraczają zmiany, których najbardziej wyraźnym znamieniem jest asfalt, a z nim ruch samochodowy. Bośnia do dziś jest krajem o ogromnej liczbie dróg szutrowych, które nierzadko mają status regionalny. Podróżowanie tymi drogami to prawdziwa przyjemność. To poczucie, że wnika się nimi w samo serce Bośni. Dociera do wielu miejsc, w których ujawnia się jej najgłębszy charakter. I które dają poczucie, że odwiedza się miejsca, do których dociera niewielu. Ten aspekt rzeczywistości tworzy wyjątkowe tło dla rowerowej podróży przez Bośnię. Dodaje mu smaku i sprawia, że ten niewielki kraj jawi się dzikim i tajemniczym. Będziemy zatem podróżować podziwiając niekończące się i nieogarnialne bośniackie góry. Dotrzemy do miejsc, w których piękne widoki są zjawiskiem tak częstym jak złoto w legendarnym Eldorado. Zachwycimy się potęgą natury patrząc na masywy Čvrsnicy i Veleža. Zagubimy się w samotności Dugo Polja i spojrzymy w dół ze szczytu kanionu Drežanki. Popatrzymy w szerokich kadrach na lśniące bielą pasma Bjalašnicy i Treškavicy. I wreszcie przejedziemy w sąsiedztwie masywu Prenja, zwanego bośniackimi Himalajami. We wszystkim tych miejscach staniemy wobec zjawisk, które zapadają głęboko w pamięć. Choć niewykluczone, że największe wrażenie zrobi na nas coś zupełnie innego; rozrzucone po całej Bośni nekropolie bogomiłów – tajemniczej grupy religijnej, której historia do dziś budzi ogromne emocje i rodzi pełne sprzeczności tezy o jej pochodzeniu. I na koniec zobaczymy Mostar - miasto muzułmanów i chrześcijan, „spięte” wspaniałym kamiennym mostem, pieczołowicie odbudowanym po zniszczeniach wojny z lat 1992-95. Otaczające go górskie zbocza rozświetlone tysiącem wydobywających się z domostw świateł i wieczorny śpiew muezinów uczyni z tej podróży coś na kształt małej baśni z tysiąca i jednej nocy.