EcoHelmet – rowerowy hit
Isis Shiffer udowodniła, że chcieć to móc. To właśnie ona stworzyła innowacyjny projekt kasku rowerowego, który z jednej strony zachwyca, a z drugiej, budzi wiele wątpliwości. Dlaczego? Zacznijmy od początku...
Wycieczka chwilowo niedostępna.
Buenos Aires | Salta | Purmamarca | Salinas Grandes | San Antonio de los Cobres | La Poma | Cachi | Anogosto | Cayafate
Jeśli ktoś przyjechałby do Argentyny na spotkanie z niesamowitą przyrodą i indiańską kulturą, na pewno zachwyciłby się prowincjami Salta i Jujuy. Są tu najwyżej położone na świecie winnice i imponujące skalne cuda, ogromne kaktusy, pasące się lamy, słone jeziora, ośnieżone wulkany i zielone doliny.
Turyści podróżujący do Argentyny zazwyczaj zaczynają swą podróż w Buenos Aires, by następnie „przenieść się" na południe kraju, w dziką Patagonię.
Północno-zachodnia część Argentyny jest mniej znana, ale nie mniej piękna. Z pewnością jest to najbardziej autentyczny region kraju, gdzie wciąż można znaleźć wiele wpływów rdzennych kultur prekolumbijskich.
Zapraszamy w rowerową podróż przez najciekawszy rejon tego kraju.
STOPIEŃ TRUDNOŚCI: C/D
Dwa etapy górzyste, poza tym raczej płasko, drogi głównie szutrowe.
Dzień 1:
Przelot do Buenos Aires.
Dzień 2: Buenos Aires
Pierwszy dzień spędzimy w stolicy kraju – Buenos Aires.
Buenos Aires znaczy "dobre powietrze" - rzeczywiście oddycha się tu dobrze i pełną piersią. Umiarkowanie ciepły klimat, przyjaźni ludzie, wielkomiejski sznyt miasta zmieszany z nostalgią za Europą i magia tanga, to powody, aby zatrzymać się w stolicy Argentyny na dłużej.
Dzień 3: Salta
Przelot samolotem do Salty.
Po wypożyczeniu i dopasowaniu rowerów ruszamy na podbój miasta.
Wieczorami argentyńskie miasteczka oddają się ucztowaniu, piciu wina i tańcom. Restauracje otwierają się punkt ósma, a później w bocznych uliczkach wokół głównego placu zaczynają rozkwitać penas, czyli nieformalne sale taneczne, gdzie przy bukłaku wina, z miejscowym mestizo pod ręką można przejść przyspieszoną lekcję tańca: chacareras, który stylistycznie nie ma nic wspólnego z tangiem, a raczej przypomina poskakiwanie, skoczne rytmy, jak te grane przez Manu Chao.
Salta jest idealnym miejscem by poznac wieczorne zwyczaje Argentyńczyków.
Dzień 4: Purmamarca: 30 km, 450 m przewyższeń
Rankiem transfer busem z Salty do Pumamarki, jednego z ładniejszych miasteczek Argentyny. Tutaj właśnie zaczniemy naszą rowerową wyprawę.
Z daleka Purmararka wygląda jak układanka z klocków, ustawiona przed olbrzymim, kolorowym gobelinem, ale z bliska też jest piękna. Uliczki wysypane tłustym miałem są nieskazitelnie czyste. Kolorowy indiański targ nie wylewa się poza granice wyznaczone przez centralny kwadrat głównego placu. Otynkowane gliną domy wyglądają jak kolonie prostopadłościanów z obłymi krawędziami.
Jednak ciekawsze od miasta są jego okolice. Wybierzemy się dziś na krótką rowerową pętlę po Quebrada de Humahuaca (Kanion Humahuaca).
To popis malarskich możliwości przyrody. Góry wyglądają jak kopczyki popiołu, przekładane warstwami kolorowych przypraw: sproszkowanego chili, zmielonego zielonego pieprzu, kurkumy, szafranu, soli. Rzeka, która wycięła w tym pomarszczonym krajobrazie głęboką szczelinę, odsłoniła skalne pasiaki, układające się w smugi, fale albo zygzaki. Jak obrazy.
Dopiero zachodzące słońce wydobywa wszystkie odcienie pobliskiej Góry Siedmiu Kolorów (Cerro de los Sietes Colores) i faktycznie można naliczyć ich siedem. Tęczowy masyw – jak warstwowy lizak – mieni się kontrastującymi barwami: od spatynowanej miedzi po kolor świeżego siniaka.
Dzień 5: Purmamarca - Salinas Grandes: 80 km, 1900 m
Trzy najbliższe dni nie będą zbyt łatwe. Na początek z wysokości ponad 2000 m musimy wspiąć się piękną górską drogą na wysokość ponad 4000 m. Naszym celem będzie Salinas Grande. Czyli ogromne słone jezioro.
Dzisiejsza trasa już sama w sobie jest atrakcją. Pokonując wiele zakrętów, w krótkim czasie wspinamy się na 4200 metrów. Z drugiej strony przełęczy czeka nas fascynujący widok na ogromne białe słone jezioro. Salinas Grandes to solnisko o wielkości 12000 hektarów, które jest najważniejszym miejscem dochodowym tego regionu.
Najbliższe trzy dni spędzimy na wysokości ponad 4000 m n.p.m. Przetrwać nam pomogą... liście koki, które są powszechnie spożywane przez mieszkańców Ameryki Południowej, zwłaszcza tych, którzy żyją w krajach andyjskich. Liście koki pomagają także turystom przetrwać górskie wycieczki na większych wysokościach, gdyż łagodzą objawy choroby wysokościowej (wysokogórskiej). Wtedy właśnie z pomocą przychodzi koka – w formie liści, herbaty, cukierków, czy czego sobie zażyczycie. Pomaga, sprawdzone.
Dzień 6: Salinas Grandes – San Antonio de los Cobres: 77 km, 65 m
77 km szutrową drogą, przez bezkresny płaskowyż, po drodze nic, zupełnie nic. Mimo wszystko, to bardzo przyjemne doświadczenie być pośrodku niczego.
Skoro nie ma o czym napisać wspomnijmy o tym czego dziś na pewno nie spotkamy czyli o słynnych argentyńskich restauracjach, o których dziś niejeden raz zamarzymy. Bo naprawdę można w nich nasycić swego wewnętrznego drapieżnika. Przydymiony, z wierzchu prawie zwęglony, w środku różowy (cocido) albo krwawy (jucido) kawał wołowiny to bezpieczna klasyka; będzie gruby przynajmniej na dwa palce, rozległy jak talerz, chrupki, soczysty i bajecznie delikatny. Osmolona na grillu wołowina (carne, czyli po prostu mięso), cięta na różne sposoby, to narodowe danie, konsumowane wszerz i wzdłuż kraju w ilościach, które w Europie prawdopodobnie wzbudziłyby zbiorowe protesty kardiologów. Przeciętny Argentino pożera kawał czerwonego mięcha 6 razy w tygodniu, siódmego dnia robi sobie przymusowy detoks i zajada... pizzę. Albo kozinę (cabrito), jagnięcinę (cordero), ewentualnie królika (conejo). W towarzystwie michy poszarpanego zielska z winegretem oraz wina.
Ta opowieść będzie nas pchała do przodu do naszego dzisiejszego celu San Antonio de Los Cobres, by coś przekąsić.
Dzień 7: San Antonio de los Cobres
Dzień odpoczynku na aklimatyzacje.
Dzień 8: San Antonio de los Cobres – La Poma: 90 km, 1300 m
O ile w Buenos Aires czy Salcie Polak z powodzeniem może udawać tubylca, tutaj w San Antonio odczuwalnie wyróżniamy się z tłumu – ludzie mają zdecydowanie ciemniejszą karnację i typowo indiańskie rysy twarzy (nic dziwnego, to przecież prawie Andy i teren byłego Państwa Inków), a że to Andy poczujemy dziś szczególnie, gdyż wspinać się będziemy w najwyższy punkt naszej trasy, przełęcz Abra de Acay (4945 m n.p.m). To na naszych wycieczkach najwyższy punkt po Himalajach, na który wjeżdżamy rowerami.
Krajobraz jest naprawdę księżycowy, pustynny, słoneczny i jednocześnie ponury, ale najbardziej podoba nam się właśnie ten element zaskoczenia: jakim cudem na tak małym obszarze mogły powstać tak odmienne i tak magicznie piękne krajobrazy?
Dzień 9: La Poma – Cachi: 57 km, 150 m
Nareszcie czas na odpoczynek. Cały czas zjeżdżamy w dół.
Ten piaszczysty kawałek drogi jest pusty, ale nie nudny. Po lewej jakiś kowboj, po prawej kilka krów, które wkrótce zostaną przerobione na soczyste steki, czasem jakaś zagroda, a wokół ogromna cisza.
Zaraz po przejechaniu pasma górskiego zjedziemy odrobinę w kierunku słońca. Naszym oczom ukaże się niebywały krajobraz: ogromne połacie kaktusów na tle ośnieżonych szczyty Andów. To Park Narodowy Los Caronedres, jeden z najpiękniejszych w całej Argentynie.
Dzień 10: Cachi: 70 km, 750 m
W Cachi zatrzymamy się jeden dzień by pojeździć po parku narodowym Les Condores.
Tutejsza przyroda, nietknięta jeszcze ludzką ręką, po prostu zachwyca. Park Narodowy Los Cardones to niekończące się równiny krzaczastych zarośli i setki, może tysiące drzew kaktusowych. Wysokość ich dochodzi nawet do 8 metrów. Jednak, by rośliny mogły osiągnąć taką wysokość, potrzeba wiele, wiele lat.
Dzień 11: Cachi – Anogosto: 86 km, 480 m
Przedostatni etap biegnie niemal wciąż w dół przez przepiękne górskie dolinki Valles Chalchaquies. Do ścian groszkowo zielonych, słonecznych kotlinek są przyklejone wioski: niewielkie, składające się z kilkunastu domków i maleńkiego kościoła, ze ścianami z bloczków adobe i dachami z cordona, nietypowego kaktusa, który na starość drewnieje, i pocięty w deski, służy lokalnym cieślom.
Im niżej będziemy zjeżdżać tym większe szanse na spotkanie argentyńskich zwierząt, czyli pojawiające się coraz częściej lamy i strusie. Tylko, że to nie do końca tak z tą nomenklaturą. To, co nazywamy lamami nazywa się naprawdę gwanako alpejskie, natomiast strusie – nandu.
Dzień 12: Anogosto - Cayafate: 74 km, 331 m
Czas na ostatni już etap naszej wyprawy po bezdrożach Argentyny. Poszarpane skały wycofują się na drugi plan, pojawia się przestrzeń – zajęta przez niekończące się pasy jaskrawozielonych winorośli.
Właściwie po co przez tyle dni przez jechaliśmy bezdrożami do Cafayate? Oczywiście po wino. W okolicach tej cichej, spokojnej, wręcz sielankowej miejscowości produkuje się słynne białe wino zwane Torrontés. Niezwykle aromatyczne winogrona są esencją białego wina wytrawnego. To najwyżej położone plantacje winorośli na świecie, które grzeją się w słońcu na płaskowyżu sięgającym nawet 1700 metrów nad poziom morza.
Idealne miejsce by uczcić te wspaniałą wyprawę.
Dzień 13: Cayafate – Salta: 80 km, 450 m
No ok, miało już więcej roweru nie być ale jeszcze skusimy się na jeden etap, tym razem jednak już po gładkim asfalcie. Czas powoli wracać do Salty. Droga prowadzi przez Quebrada de Cafayate, czyli ziemię obezwładniająca mnogością kolorów wzgórz, gór i pagórków. Ten rejon dobrze jest zwiedzać rowerem, ponieważ cała okolica kryje w sobie multum ciekawych zakamarków. Właśnie przy trasie znajduje się kilka wartych odwiedzenia punktów: Mirador Tres Cruces, Graganta del Diablo, Amfiteatro.
Krajobraz tutejszy wygląda jak lapidarium najdziwniejszych, najbardziej kolorowych form skalnych występujących na ziemi. Podręczny magazyn Stwórcy, który w tym zakątku świata postanowił urządzić sobie pracownię, w której eksperymentował z kształtami i kolorami. Czerwone kamienie przypominają te z Australii, a ceglane łuki kojarzą się z Utah.
Podróż Kanionem jest jak pokaz slajdów z różnych miejsc na Ziemi. Każdy zakręt otwiera nową perspektywę, pojawiają się nowe kolory, faktury, kształty. Nie należy pokonywać tej drogi transportem zorganizowanym, bo nawet najbardziej empatyczny kierowca może się zdenerwować, gdy oniemiały z zachwytu pasażer zażąda 12. przystanku na odcinku 1 km. Żeby sfotografować pasiaste, fioletowo-bordowo-seledynowe Gardło Diabła (La Garganta Del Diablo), kamienną Ropuchę (El Sapo) i wyrzeźbione przez wiatr, w zrzeszotniałym piaskowcu Zamki (Los Castillos), które w zależności od pory dnia zmieniają odcień z płonącego oranżu na wrzos.
Jeszcze parę kilometrów tej niesamowitej skalistej pustyni, następnie otoczą nas góry mgieł, bujne lasy i ocean zieleni. Coś niesamowitego. Takie zmiany krajobrazu możliwe są tylko w Argentynie.
W miejsowości Talapampa wsiadamy w busa i docieramy do Salty, tu gdzie dziesęć dni wczesniej zaczynaliśmy naszą rowerową wyprawę.
Dzień 14-15:
Powrót samolotem do kraju.
DODATEK – WODOSPADY IGUAZU +2000 zł (nie zawiera biletów wstępu – ok. 30 USD za stronę argentyńską i 30 USD za stronę brazylijską)
Dzień 14:
Przejazd samolotem z Salty do Puerto Iguazu.
Dzień 15:
Zwiedzanie wodospadów Iguazu po stronie Argentyńskiej.
Dzień 16:
Zwiedzanie wodospadów Iguazu po stronie brazylijskiej, lub wycieczka rowerowa po okolicy.
Dzień 17-18:
Powrót samolotem do kraju.
UWAGA: PONIŻSZY PROGRAM JEST JEDYNIE ORIENTACYJNY. PODANE DZIENNE DYSTANSE MOGĄ RÓŻNIĆ SIĘ O +/- 15 KM. POSZCZEGÓLNE ELEMENTY MOGĄ ULEC ZMIANIE ZE WZGLĘDU NA WARUNKI POGODOWE, KONDYCJĘ UCZESTNIKÓW I INNE CZYNNIKI ORGANIZACYJNE. PROSIMY WIĘC NIE TRAKTOWAĆ TEGO PROGRAMU ZOBOWIĄZUJĄCO, NIEMNIEJ JEDNAK DOŁOŻYMY WSZELKICH STARAŃ BY ZREALIZOWAĆ GO JAK NAJDOKŁADNIEJ.
PRZELOT
Termin wycieczki orientacyjny, może różnić się o +/- 5 dni. ostateczny termin oraz miejsce wylotu zostaną podane najpóźniej na 40 dni przed terminem wycieczki.
Cena zawiera:
Opłaty dodatkowe:
Opłaty dodatkowe dla chętnych:
Aby zarezerwować miejsce należy wpłacić zaliczkę w wysokości 3000 zł. Na miesiąc przed wycieczką prosimy o dopłatę 3000 zł, natomiast całą resztę można dopłacić w dniu wyjazdu bezpośrednio u pilota.
Isis Shiffer udowodniła, że chcieć to móc. To właśnie ona stworzyła innowacyjny projekt kasku rowerowego, który z jednej strony zachwyca, a z drugiej, budzi wiele wątpliwości. Dlaczego? Zacznijmy od początku...
W ostatnich latach, w naszym kraju wzrosło zainteresowanie wokół miejskich wypożyczalni rowerów. Ich dostępność z roku na rok rośnie. W wielu miastach powstają specjalne stacje, dzięki którym, po...
Treść oferty oraz galeria zdjęć imprezy turystycznej Argentyna pochodzą od biura Cyklotramp, które jest organizatorem wyjazdu. Dzięki tej wyprawie można zwiedzić i poznać kulturę, tradycję oraz krajobraz takich krajów jak: . Wycieczka obejmuje wyżywienie typu we własnym zakresie. Główna forma aktywności podczas tego wyjazdu to Egzotyczne, która pozwala na spędzenie wakacji w sposób aktywny. W przypadku zainteresowania ofertą prosimy o kontakt telefoniczny lub email. Gwarantujemy wiele wrażeń i wspaniałą przygodę.